Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No11 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabia Nepomucen był jednym z pierwszych, którzy korzystając z podanej przez Bończę myśli wybrali się do Gromów. Stosunki ojca, który się właśnie na wsi przypadkowo znajdował, ułatwiały mu wnijście do tego domu.
Drugim hrabią gotowym również do próbowania szczęścia był Ildefons Bramiński. Tytuł jego już po r. 1772 otrzymany na drodze legalnej od rządu austryjackiego, za służbę dziada, który w pierwszych latach po zakordowaniu Galicyi bardzo czynnie występował, był świeży ale niezaprzeczony. Matka pana Ildefonsa, żyjąca jeszcze hrabina z Mauldorfów Bramińska była w wielkiej przyjaźni z Baronową Wilmshofen, mógł więc pan Ildefons towarzyszyć jej w wycieczce do Gromów, dla poznania córki nieodżałowanej przyjaciołki. Bramińscy wcale bogaci nie byli, szło im w interesach bardzo źle nawet, jak mówiono; żyło się w wiecznej walce z tym tytułem, który zobowiązywał do trzymania się na pewnej stopie, a tej wydołać nie było podobna.
Hrabia Ildefons krótko posłużywszy w wojsku, gospodarował teraz przy matce żywiąc nadzieję że, go ożenienie na nogi postawi. Był to młodzieniec zawcześnie wyłysiały ale rumiany i otyły, dosyć milczący, o którym nic charakterystycznego powiedzieć nie było można. Miał tyle talentu w postępowaniu, że nigdy fałszywego kroku nie zrobił, ale też i stanowczego a szczęśliwego dotąd nie udało mu si postawić. Przypisywano to zbytniej ostrożności i obrachowaniu, które często było przesadzenie baczne, bojaźliwe i odejmowało potrzebną energję do znalezienia sobie drogi na świecie.
Matka przywiązana czule do syna, dobra kobiecina, niezmierną wagę przypisująca swemu tytułowi, żyła w nim i dla niego tylko, całe dnie szyła coś na kanwie i zamyślona wzdychała. Gdy z powrotem od Bończy podszepnął jej syn o Gromach, zerwała się przejęta całą tą myślą szczęśliwą i byłaby może syna tegoż dnia zawiozła, gdyby ostrożny hr. Ildefons nie objawił jej, że przódy należy wszystko jak najpilniej obrachować i obmyśleć. — Wierząc w syna, zdała na niego naznaczenie czasu, a sama wybierała się tylko troszcząc o to jak ma wystąpić.
Do tych dwóch hrabiów, dodać należy trzech Baronów, mniej więcej uprawnionych do noszenia tego tytułu. Dawano go im po miasteczkach i nie wiedzieli przyczyny, dla której by jako szlachcice mieli go odrzucać, gdyż, jak wiadomo każdy u nas nobilis, był sobie w najpełniejszym wyrazu tego znaczenia: Lieber Baron.
Pierwszy Baron Modest Podzamski, do imienia familijnego dodający dla powagi nazwę herbu Leliwa, pisał się Leliwa-Podzamski... Nazwisko nawet często się absentowało, a pięknie brzmiące herbowne zawołanie, zostawało samo. — Baron Modest był niesłychanie czynnym i zabiegliwym człowiekiem, charakteru gorącego, temperamentu zapalczywego. Przerzucał się w życiu na niższe drogi, szukał szczęścia po wszystkich kątach, i może dla tego, że za niem tak zapalczywie gonił, nigdzie go znaleść nie mógł. Leliwa miał stryja, którego użyć do wprowadzenia do domu Baronówny zamierzał. Stryj był świadkiem podpisanym na testamencie Barona Wilmshofena. Stryj ten był sobie człowiek dobry szlachcic, siedzący w kącie swym, grający chętnie wista gdy się partyjka trafiła. Bogu ducha zresztą winien i mocno niecierpliwiący się na synowca, który go swą ruchawością do rozpaczy przyprowadzał. Nie było w okolicy czynniejszego próżniaka nad p. Modesta Leliwę. Rzadki dzień przesiedział w domu, musiał być wszędzie, nie mógł najmniejszej zręczności wścibienia się gdzieś pominąć. Musiał być na każdym jarmarku, odpuście, imieninach, balu, wyścigach. Patrząc nań zdawać się mogło, iż od tego życie jego i przyszłość zawisły: wyjeżdżał czę-