Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No10 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to projekt wcale nie do rzeczy, i że najlepiejby było, żeby się rozchwiał...
Nieczujski popatrzał na Lolę, która spuściła oczy i nie zaprzeczyła...
— Możemy mówić otwarcie — paplała Herma, przecież pan Nieczujski nas nie wyda z sekretu. Gdyby Lola nie miała wstrętu i obawy, jabym nie powiedziała ażeby to złe było małżeństwo i nic bym nie miała przeciw Romanowi. Jak na męża w sam raz... Pozycya socyalna, majątek, tytuł i wychowanie. Nie wygląda poczwarnie. Czegóż można żądać więcej? Jabym za niego poszła! Ale Lola go nie zna i nie chce... Takie małżeństwo z musu... pfe!
— Ja o tem najmniejszego prawa nie mam sądzić, odezwał się Nieczujski. Pierwszy raz w życiu widziałem hrabiego... a jeśli mam być zupełnie szczerym, prędzej pojmuję obawę Baronównej, niż uznanie jakiem go pani obdarza... Po cóż za niego iść...
Lola milczała długo...
— Przykra to rozmowa — rzekła po namyśle — lecz gdyśmy ją rozpoczęli, trzeba ją dokończyć, nie zostawiając nic w tajemnicy. Mój ojciec odumarł mnie sierotą, doświadczyłam najczulszej opieki hrabiego nad sobą, winnam mu wdzięczność, muszę się do jego woli zastosować. Wolą ojca było, ażebym mu była posłuszną... Hrabia Filip jest umierający...
— Przepraszam panią, odezwał się Nieczujski, są to pobudki do poświęcenia się bardzo szlachetne, lecz tak zupełne oddanie się na ofiarę całego życia, przyszłości, szczęścia... jest może za wielkiem poświęceniem. Ojciec nie byłby tego po pani wymagał, a ów piekun, gdybyś pani chciała tylko oprzeć się, jeśli ma dla niej przywiązanie istotne, nie mógłby zmuszać...
— Dałam słowo! prawie obojętnie rzekła Lola... ofiara jest tak jak spełnioną.
Ten wstęp poprzedził żywszą dalszą rozmowę. Herma, która jednego dnia umiała nienawidzieć, brzydzić się i zapalać dla ludzi nieznajomych, której Nieczujski wydawał się ohydnym parafianinem, teraz znajdowała go bardzo znośnym, bo się jej zdało, że on tu do czegoś przydać się może i nawiązać jakąś intrygę. Pasiami lubiła intryżki i mataniny. Na myśl jej zaraz przyszedł Bończa, spłatanie figla Romankowi i krętanina jaką to wywołać mogło.
Jako jedyny środek podawała zwłokę. Gdy list nadszedł z Pruhowa, nie czyniono z niego tajemnicy. Ciocia odkradłszy go przybiegła z nim do oficyny do synowca.
— Na, masz, zawołała, czytaj i radź co ma odpisać...
Pan Adolf długo dosyć list studyował.
— Wiesz stryjenka co, rzekł, kto zyskuje na czasie może się spodziewać zawsze, że się uratuje. Dziesięć dni to nic, trzeba koniecznie wymódz zwłokę najmniej dwudziesto dniową... trzy tygodnie!.. Któż wie! potem się da może uzyskać jeszcze parę tygodni. Ażeby staremu osłodzić to wymaganie, Baronówna może dozwolićby, synowiec bywał często i lepiej się dat poznać. Będzie ją nudził, to prawda, ale... albo się z nim oswoi, lub mu to z głowy wybije.
Niech ma odwagę prosić o trzy tygodnie... a kto wie... jakaś rada znaleść się może.
Pokiwawszy głową Kapitanowa pobiegła do Loli, powtarzając jej słowa Adolfa. Baronówna się wahała, płakała, Herma zaczęła fukać, błagać, Ciocia prosić. Koniec końcem odpisałażą dając nieodmiennie trzech tygodni... i prosząc by w ciągu tego czasu hr. Roman częściej bywał.