Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No10 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bo musi, rzekł Adolf — ale to niesłychana tyrania! Sama Stryjenka powiada że go wcale nie zna.. że dla niego nie ma najmniejszego przywiązania.
— Zkądże się ono miało wziąść, kiedy ją dwa czy trzy razy widział w życiu.
— Śmiałbym się prawdziwie — mówił pan Adolf, gdyby to nie było rzeczą w świecie najsmutniejszą. Co za przyszłość z takim elegancikiem pedancko do nicości swej przywiązanym. Nie znam Baronównej, ale mi się zdaje lepszego losu warta.
— Ja ją znam i jeszcze więcej nad tem boleję, bo wiem że ona z nim nieszczęśliwą być musi. Żyjąc tu miałam wiele zręczności słyszeć o Romanie, widywać go, jest to stworzenie zimne, zwichnięte w powiciu, i ani sobie, ani nikomu szczęścia zapewnić nie mogące...
— Więc tem bardziej przeszkodzić temu, zapobiedz jest obowiązkiem...
— Ale któż to może uczynić?
— Baronówna, oprzeć się, przeciągnąć może...
— Zdaje mi się że tego uczynić nie zechce, wiele w istocie winna opiekunowi, widzi w tem wolę ojca.
Nieczujski ramionami ruszył.
— Żal mi kobiety, któraby szczęśliwą być mogła i rozwinąć się była w stanie na istotę pożyteczną. W tym świecie, w który on ją wprowadzi, umrze zaduszona lub zepsuć się musi...
Kapitanowej łzy się zakręciły w oczach, które prędko otarła.
— Co nam tam do tego, rzekła — jam tu na łasce, mnie się nikt o nic nie spyta — milczeć muszę...
Zamyślił się pan Adolf.
— Wie stryjenka co — rzekł, — proszę niby bez mojej wiedzy, zaintrygować trochę, abym ja tu mógł dłużej pozostać... W życiu nie widzieliśmy się, nie będzie nic dziwnego gdy kilka dni zabawię...
— A cóż to pomoże!
— Kto to wie! zawołał pan Adolf, do dobrego uczynku czasem się Opatrzność przykłada... Nie podobna by na Baronównie rzucone rozsądne słowo nie uczyniło wrażenia... ufam w to...
Kapitanowa najmniejszego prawdę rzekłszy nie miała zaufania we wpływ synowca, który się jej dziwnie zarozumiałym wydawał, ale chłopiec przypadał jej do serca, rada go była dłużej zatrzymać.
— Co się tyczy pozwolenia zabawienia dłużej w Gromach — odezwała się — to mi będzie bardzo wyrobić łatwo... Zostaniesz tydzień i dwa jeśli zechcesz..
— No — więc zobaczymy... rozśmiał się Nieczujski całując ją w rękę. Nigdym się nie spodziewał w tej mojej podróży znaleźć stryjenkę i ratować od napaści jakąś daleką kuzynkę, o której wyobrażenia nie miałem. — Będzie to dla mnie miłem wspomnieniem błędnego rycerza, stojącego w obronie niewinności. Wesoły chłopak śmiać się zaczął.
Tegoż wieczora kapitanowa umiała tak jakoś naprowadzić na wyjazd rozmowę, że Lola zmuszoną niemal była prosić p. Adolfa aby dłużej tu wypoczął, coby mu dało zręczność lepiej poznać kraj i okolicę.
— Chętniebym był posłusznym rozkazom pani, odezwał się Nieczujski, ale się niezmiernie boję być natrętnym zawalidrogą. Stryjenka mi coś nadmieniła o blizkiem weselu... tyle przygotowań... gość wcale naówczas nie w porę.
Lola zarumieniła się mocno.
— My nie mamy nic tak bardzo do przygotowania, rzekła wzdychając... Mój opiekun jest mocno chory... nie wiadomo jeszcze kiedy i jak ten projekt przyjdzie do skutku...
Herma siedząca z boku, wtrąciła.
— Ponieważ pan jesteś krewnym i jak domowym, mogę dopowiedzieć to czego by Lolka nie śmiała, że