Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No10 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Muszę cię przestrzedz, nigdy ona na nic się nie przydała, często jeszcze przeciwne wywiera skutki a człowieka czyni pośmiewiskiem... Skandalu popełnić żonie nie powinien mąż dozwolić, ale proszę cię, małe słabostki... trochę zalotności i chęci podobania się, czasem i coś więcej dla świętego spokoju ścierpieć potrzeba i patrzeć przez palce.
W tym świecie w którym ci żyć przeznaczono, mój Romanie, galanterya jest rzeczą przyjętą... dozwoloną, niemal nieuchronną.
Roman spuścił oczy słuchając tych nauk.
— Ale ja wyrzucałbym sobie, podchwycił, gdybym się do tego stopnia poniżył, żebym o takiego tam jakiegoś jegomości miał być zazdrosnym. Tylko mnie ta zbytnia poufałość, której Lola dopuściła, raziła. Zdawała się w dziwacznej jego rozmowie znajdować przyjemność.
— Prosta grzeczność. Długo on tam zabawi? zapytał stryj.
— Nie wiem, sądzę że ledwie parę dni, Il est assommant.
— Jak wygląda?
— Czerstwy i zdrowy przystojny parobek.
— Nieokrzesany?
— Niby jakiejś pedanckiej instrukcyi trochę tam widać, rzekł Roman, ale widać głowę przewróconą... demokratyczne zasady... Prawił od rzeczy.
— Jakto? tak otwarcie.
— O! wcale się nie żenował!
Stary hrabia ruszył ramionami.
— Bończa się też tam do domu pod jakimś pozorem wkręcił!
— O! ręką machając odezwał się hrabia Filip, o tego obawy nie mam. Znają go nadto wszędzie. Zawsze jednak to napływanie przypadkowe młodziéży nie jest dobre. Należy ślub przyśpieszyć,
Westchnął.
— Gdybym żył, dodał, byłbym zatem ażebyście wedle zwyczaju, puścili się zaraz w podróż. Jest to najlepszy sposób zbliżenia się, poznajomienia, połamania pierwszych lodów.
Hrabia, który nie śmiał wprzódy powtórzyć warunków jakie mu narzuciła panna, nie chcąc stryja martwić niemi, począł się namyślać czyby dla porady teraz wszystkiego wyznać nie wypadało.
— Co ty się tam zamyślasz! przerwał hr. Filip, którego oka żaden ruch i najmniejsza zmiana fiziognomii synowca nie uchodziła. Mów... co myślisz. Ja potrzebuję wiedzieć wszystko.
— Przyznam się nieśmiało rzekł Roman, że z pierwszej mojej bytności i rozmowy z panną, niezupełną zdałem stryjowi sprawę. Juściż nie mogę zaprzeczyć że mnie przyjęto dobrze. W podobnem położeniu trudno było wymagać więcej, ale Baronówna dosyć surowe nałożyła warunki.
— No! to coś nowego! warunki? jakie?
Zawachał się synowiec, lecz już trzeba się było spowiadać szczerze. Jął więc dobrze zapamiętaną rozmowę powtarzać wiernie, a stryj, którego czoło się parę razy zmarszczyło słuchał z uwagą natężoną.
Gdy skończył, poruszył tylko głową.
— To są dzieciństwa, odezwał się, naturalnie będziesz musiał faire sa conquête, ale... gdybyś też mając w pomoc kontrakt ślubny, nie potrafił tych ceregieli wprędce zakończyć. To by było śmiesznem... Przed ślubem się zgadza na wszystko, to zwyczaj, a potem... okoliczności, wypadki... charaktera. Nie ma się czego obawiać.
No ale za drugim razem milszą była? co? zapytał w końcu.
— Nie mogę tego powiedzieć, była tak prawie jak za pierwszym.
— Trochę uparta... ale to przejdzie... rzekł stryj, l’essentiel abyście ślub wzięli.