Strona:Krwawe łzy unitów polskich 025.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo oto wieczorem jednego z tych dni ujrzano we wsi pożar. Stodoła Koniuszewskiego stała w płomieniach... Zdumieni sąsiedzi pobiegli na pomoc szanowanemu sąsiadowi. Zdumieli się jeszcze bardziéj, gdy z ognistego słupa tryskały dwa głosy, męzki i żeński, śpiewające pobożne pieśni. Głosy te, coraz słabsze, gasły, aż wkońcu zamilkły.
Daremnie usiłowali sąsiedzi ratować stodołę biedaka. Zostały wkrótce tylko zgliszcza. A pod temi zgliszczami znaleziono zwłoki Koniuszewskiego, jego żony i dzieci...
Straszna śmierć ubogich, pobożnych unitów... Tylko obłęd lub rozpacz mogły wywołać tak niezwykłe samobójstwo.
Śmierć ta spadnie na sumienie działaczy rossyjskich, którzy pastwili się nad unitami.
Pastwili się oni nietylko nad tymi, którzy nie chcieli przejść do prawosławnéj wiary, albo nie zgodzili się na chrzest dzieci swoich w cerkwiach prawosławnych, ale pastwili się nawet nad nieboszczykami. Nocą chwytali zastygłe ciała umarłych i grzebali je na cmentarzach prawosławnych, czego unici nie chcieli. I unici posługiwać się też potém musieli ciemnością nocy, aby odkopywać zwłoki unitów pogrzebanych przez popów i pochować je na cmentarzu katolickim.