Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biesiadników pożegnawszy się wyszła, a pisarz i wojewoda odprowadzili wraz z Januszem gospodynię do jej komnaty.
Tu też nie długa była zabawa, bo pan pisarz zmęczony drogą poziewał i wojewoda znak dał do rozejścia. Chciał przybyły pociągnąć z sobą do wyznaczonej izby Janusza, lecz wojewoda coś szepnął i sam mu towarzyszył. Chciała pewnie i matka poufnej, dłuższej, sam na sam z synem rozmowy i łaknęła jej, lecz rozkaz wojewody był wszechmocny, a ten mu iść na wypoczynek polecił.
Podstarości już czekał w pierwszej izbie na Janusza, aby mu nowe jego ukazał mieszkanie. To które on wprzódy zajmował, zajęte było, a że bez dyspozycyi wojewody nic się nie działo, on też sam i mieszkanie synowi wyznaczył. Zdziwili się wszyscy posłyszawszy o niem, lecz ktoby się był ważył sprzeciwiać.
W obszernej bramie, którą żołnierz nadworny zajmował, były na piętrze dwie izby opuszczone, niegdyś za więzienie pono służące, ponure, wilgotne, zimne i niewygodne a zniesławione od wieku.
Przed powrotem wojewodzica zawołał był burgrabiego sam pan, zapytał o ową kunę, bo ją tak zwano, i przykazał wymyć i wybielić, dwa tapczany postawić, stół, ławę a co