Strona:Jednożeństwo i wielożeństwo 054.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych doradców społeczeństwa, w tym względzie jednak zrobili, co mogli, ostrzegali i wciąż ostrzegają. A tymczasem młode panny za zgodą swych matek sznurują się z niebezpieczeństwem życia. Weźcie ten drobny rys za punkt wyjścia i popatrzcie na okół, w naszem życiu towarzyskiem pełno takich objawów a społeczeństwo nie podejrzywa nawet, że zagrzęzło po uszy w dziedziczności szkodliwej.
W pewnej, niewielkiej szkole wojskowej w Norwegii był kiedyś nauczycielem wielki „talent etyczny“ — Jurgen Mo, który został później biskupem. Wierzył on gorąco w dobre instynkty młodzieży i szczepiąc przekonania swoje słowem i czynem, tak podziałał na swych uczniów, że zawarli związek i postanowili zachować czystość do zaślubin. Zaledwie rozeszła się wieść o tem, inni młodzieńcy tworzyć zaczęli podobne związki, składające się czasem tylko z dwóch lub trzech członków.
Jedna z moich szlachetnych towarzyszek, mieszkająca w Stokholmie, opowiadała mi pewnego razu, że dowiedziawszy się o strasznej rozpuście, jakiej oddawali się uczniowie pewnego wyższego zakładu naukowego, niezmiernie obawiała się o swego syna, który tam się wychowywał. Wezwawszy więc syna, matka błagała go, ażeby przyznał się szczerze, czy on nie brał w tem udziału. Nie. Dla czego? Dla tego, że już wcześniej ostrzegała go matka. Łatwo sobie przedstawić radość matki. Niechże więc