Strona:Jednożeństwo i wielożeństwo 039.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego, że ktoś potrafi wyłożyć dziecku lekcyę, zadać ją i następnie znowu jak gdyby wydobyć ją z niego? Do takiego rodzaju nauczania można wytresować pierwszego lepszego bałwana. Nie, ten jedynie, kto w tej poważnej, w tej wielkiej doniosłości chwili, kiedy roztwiera się przed nim pełna wiary i żądzy wiedzy dusza dziecka, nietylko potrafi jasno i zrozumiale wyłożyć mu jakiś przedmiot, ale zarazem potrafi słowami i całą istotą swoją wpłynąć do tego stopnia, że obudzi w niem wiarę i dążenie do coraz większej wiedzy — ten jedynie, powtarzam, godzien nazwy „nauczyciela.“ Inni nie powinni brać się nawet do niewłaściwej dla nich roboty. Innemi słowy, każdy nauczyciel powinien być jednocześnie wychowawcą, czyli talentem etycznym.
Poprzednio już powiedzieliśmy, że talent — to rozwój pewnej zdolności lub skłonności do stopnia doskonałości. Tak jest istotnie. Są, np. całe pokolenia i rodziny, które szczególnie rozwinęły w sobie dobre skłonności. Niektórzy z członków tych rodzin wznoszą się na taką wyżynę moralną, że dosyć jest pomówić z nimi, ażeby oczy nasze zaczęły widzieć jaśniej, dosyć poznajomić się z nimi, ażeby stać się lepszymi. Tacy ludzie to są właśnie „talenty etyczne.“ Wszyscy oni odznaczają się powołaniem i zamiłowaniem do sprawy wychowania; niestety, u nas, na północy, sprawa ta tak stoi, że większość podobnych ludzi jest od niej usuniętą.
Pewnego razu zaszedłem przypadkowo do