Strona:Ginewra (Tennyson) 023.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy ją wyjechał witać w swej stolicy.
I jak westchnęła że już kres podróży!
Jak hardym wydał się oblubienicy,
Jak beznamiętnym, jak zimnym w swej dumie!
„Oh! nie! nie taki! nie jak mój Lancelot!...”
Gdy tak się w grzesznej pogrąża zadumie,
Zbrojnego jeźdzca u wrót słychać przelot,
Szmer po klasztorze przebiegł, uchem chwyta,
Potem raptowny okrzyk: Król!... Jak wryta
Siedzi i słucha; lecz gdy zbrojna noga
Już po krużgankch[1] zbliża się do proga,
Pada na ziemię, parą białych dłoni
I gęstym włosem oblicze zasłoni,
Tak twarz przed królem całą kryjąc w cienie,
Słyszy jak zbroją szczękające kroki
Stanęły przy niej, a potem milczenie,
Potem głos jakiś bezdźwięczny, głęboki,
Jak ducha, coby głosił sąd niebieski;
Jednak poznała, że to głos królewski:
„Także to ległaś w prochu! córko świetna
Zacnego ojca! Dobrze, że nie dożył
On dni twej hańby! dobrze, żeś bezdzietna!
Twojem potomstwem bój co się rozsrożył
Ogniem i mieczem; bezprawia, pożogi,
Zdrada wassali, i bezbożne wrogi

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — krużgankach