Strona:Echa leśne 21.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

hałas podchodzi, jak rabuś, strzela w naszych żołnierzy, pod blask ognisk i umyka w knieję. Miał i chłopów zbałamuconych, którzy nas nocą prowadzili na te fałszywe obozy.
Pisarz spojrzał na wójta Gałę z podełba i uśmiechnął się niezdrowym śmiechem. Wójt siedział wyprostowany, z oczami wlepionemi w generała.
— Tak było wielekroć w Samsonowskiem...
— Pod Gozdem... — dorzucił Guńkiewicz.
— A i pod Gozdem...
— Pod Klonowem... — mruknął Knopf.
— Ale przerwała się zabawa, — wtrącił generał. — Na raz, na dwa, na trzy wreszcie się sztuka uda, ale nie na zawsze. Zdarzyło się, że szedłem ja na czele kilku rot od Zagnańska ku Wzdołowi, — ot tą drogą na karczmę. Zanocowałem w karczmie, a Szczukina posłałem z rotą na poiski tego Waltera. Do bitwy gałgan nie idzie, leży tygodniami w bagnie koło Klonowa, w Bukowej górze, — musimy go szukać. Ledwiem tej nocy zasnął, budzi mnie adjutant, młody człowiek: strzały gęste w lasach. Ocknąłem się. Las rzeczywiście huczy... Ot, jak teraz. Żal... Serce boli. Posłałem ja drugą rotę na wsparcie Szczukinowi. Nie upłynęło więcej nad dwie godziny, nadciągnęli. Wprowadził ich chłop na obozowisko, ale