Strona:Dzienniczek Justysi 43.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 37 —
GUSTAW.

A tak, tatarak!...

PAN OPOLSKI.

Boskie ziele, sfiksował!

GUSTAW.

Ale niebawem ujrzeliśmy piękne lilie wodne które nas zachwyciły...

PAN OPOLSKI. (wzruszając ramionami).

Jego zachwyciły!

GUSTAW.

I panna Justyna poczęła deklamować śliczny wiersz o wodnych liliach, nie pamiętam już czyj.

JUSTYSIA (podnosi głowę).

Asnyka (spuszcza głowę).

GUSTAW.

Mówiłaś pani, zdaje mi się — Elyego.

JUSTYSIA (płaczliwie, podnosząc głowę).

To wszystko jedno. (spuszcza głowę).

GUSTAW.

Tak, to wszystko jedno. Dosyć, że nie spostrzegliśmy się, że ściemniło się już zupełnie i księżyc wyjrzał, przeglądając się w stawie. Cisza urocza wokoło...