Strona:Dzienniczek Justysi 38.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 32 —

mam czem, ale własny fabrykat, więc znany dokładnie. Dlatego niema co robić, trzeba chłopca co prędzej wywieźć, bo jak się przekonałem, żarłoczny szczupak szedł już prosto na wędkę!

PANI WOLSKA (ucieszona).

Doprawdy? Widzisz więc! Jeżeli Justynka prawdziwie pokocha...

PAN OPOLSKI.

To co? — To będzie jedna nieszczęśliwa więcej. Ja na to nigdy nie pozwolę.

PANI WOLSKA.

Wierzaj mi, my starzy lepiej nie mieszajmy się w to.

PAN OPOLSKI.

Starzy, starzy! Gdyby mój syn był tak młodym jak ja... to nie mówię. Albo gdybym tak mógł oddać mu Justysię z powidłami, kurami i kminkiem, a dla siebie zatrzymać tę drugą, pełną naiwnych, wiośnianych marzeń!

PANI WOLSKA.

A ja jestem przekonana, żeby ci on tej drugiej właśnie nie oddał.

PAN OPOLSKI.

Dziwne zaślepienie. Chcesz pani nieszczęścia własnego dziecka? Jakież to byłoby pożycie, gdy wszystkie wyobrażenia, dążenia — odmienne.