Strona:Dzienniczek Justysi 35.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —
GUSTAW (porywając kapelusz).

Tatarak, boskie ziele (wybiega).

SCENA SZÓSTA.
PAN OPOLSKI, później PANI WOLSKA.
PAN OPOLSKI (w najwyższem osłupieniu).

Tatarak? — Sfiksował, czy co? (chodzi po scenie). Perły, dyamenty! tak, ale nie dla ciebie. Pereł dziś już nikt nie rozsuwa przed... (zatyka sobie ręką usta). Cyt! toż to mój syn! (po chwili milczenia). Ależ to utrapienie! Chłopak się jak widzę zakochał, a ja przecież na to małżeństwo nigdy pozwolić nie mogę. Nigdy — nigdy!

PANI WOLSKA (wchodzi z dzienniczkiem Justysi w ręku).

Wiesz, mój stary przyjacielu, że dotąd nie mogę wyjść z podziwienia.

PAN OPOLSKI (zatrzymuje się przed Wolską).

A ja? — Ja mam moralnie tak rozdziawioną gębę, że jej chyba nigdy nie zamknę!

PANI WOLSKA.

Oglądałam tyle razy ten dzienniczek, nie domyślając się co zawiera (siada i przerzuca kartki).