Strona:Dym (Maria Konopnicka) 09.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nóg synowskich z trwożnym i błogim zarazem uśmiechem.
— Święty Antoni! — mówiła, kręcąc głową — z leceniem takiem! Nogi jeszcze połamie... schody porozbija...
I stała tak zasłuchana, dopóki nie huknęły na dole drzwi od sionki i nie przebrzmiało echo tej szalonej kanonady[1] nóg młodych i silnych. Wtedy dopiero kończyła składać serwetę, zmywała statki, ogarniała ogień popiołem, a siadłszy u okna, łatała synowską odzież i bieliznę.
Jeśli to było lato, długo jeszcze, bardzo długo widzieć mogła dym, walący z fabrycznego komina. Czasami to się tak zapatrzyła w niego, że i robota wypadła jej z ręki...
Dziwne bo przybierał kształty i barwy.
To jak żelazna gadzina, wywijał się sam z własnych przegubów[2] coraz dalej, coraz wyżej; to jak leciuchna zasłona, w powietrzu wiał, siejąc przed siebie obłoczki różane; to jak z kadzielnicy, prosto w górę szedł, wełniąc się[3] miękko po krajach; to jak olbrzymi pióropusz, pod słońce się palił, z komina, jak z hełmu, za wiatrem wiejąc; to się w jakieś postacie cudne wydłużał, w jakieś mary nieziemskie, jakieś widzenia...

Czasem go wiatr wydymał, jak żagle wielkiego

  1. Kanonada — palba broni palnej; potem wogóle huk, hałas.
  2. Przegub — skręt.
  3. Wełnić się — falować.