Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No264 p2 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Herman wzruszył ramionami.
— Hrabinie de Rochegude nie wolno jest praw moich nie szanować, a gdyby się targnął na nie, zapłaciłby mi za to dotkliwie.
Po tych słowach nastąpiła chwila milczenia, którą przerwał niebawem mniemany hrabia d’Angelis, odzywając się zupełnie zmienionym tonem.
Głos jego dotąd impertynencki, stał się łagodnym i pieszczotliwym.
Wyraz twarzy zmienił się również zupełnie, oczy nie rzucały już błyskawic.
Dobroduszny uśmiech zastąpiło szydercze wykrzywienie.
— Doprawdy, pani, że nas widocznie jakaś zła gwiazda prześladuje! Pomimo, że chcę wszystko załatwić jak najzgodniej, uchodzę ciągle w oczach pani za potwora! Nie jestem jednakże wcale pani nieprzyjacielem. Przysięgam i proszę mi uwierzyć.
— Nie jesteś pan nieprzyjacielem moim? — wykrzyknęła Walentyna.
— Z pewnością, że nie, i zaraz znowu postaram się o tem panią przekonać.
— Nie uwierzę panu.
— Dla czego?
— Dla tego, żeś pan wierutny kłamca i że postępujesz jak wróg zapamiętały.
— Oto sprawiedliwość sądów ludzkich — odezwał się melancholicznie Vogel. Oskarżasz mnie pani w tej właśnie chwili, w której pani szczęście przynoszą.
— Szczęście? — odrzekła Walentyna. — Ależ panie!