Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No261 p3 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ukłonił się po raz drugi i usiadł, nie wymówiwszy ani słowa.
Pani de Rochegude zebrała całą energię.
— Pisałeś pan do mnie — rzekła — a chociaż żądanie pańskie niewłaściwem mi się wydało, postanowiłam przyjąć pana jednakże. Tajemniczy list pański dosyć mnie zaciekawił... Gotową jestem wysłuchać pana, pod warunkiem tylko, że posłuchanie będzie trwać bardzo nie długo... Proszę, o co chodzi?...
— Pani hrabino — odrzekł Vogel — pozwól mi pani naprzód wyrazić sobie moję wdzięczność... Dziękuję pani, po tysiąc razy dziękuję, żeś przystała na naszą we cztery oczy rozmowę, bo nikt jej słyszeć nie powinien...
Walentyna, w miarę, jak mówił jej interlokutor, czuła to samo osłabienie, jakiego u pani markizy de Simeuse doświadczyła.
Wystarczy jedno słowo na wytłomaczenie powodu tej obawy.
Gość nie miał już głosu nosowego i akcentu niemieckiego, lecz się wyrażał jak najczystszy paryżanin.
— Głos ten... — szepnęła hrabina — głos ten... Boża wielki...
Usta Vogla skrzywiły się do uśmiechu.
— Nie po raz pierwszy słyszysz go pani, wszak prawda?... — powiedział nędznik.
— Głos to człowieka, który już nie egzystuje wcale...
— Głos człowieka, który może panią obchodzi trochę? — rzekł Herman.