Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No253 p1 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gu kilku miesięcy postarzałam o jakie lat dziesięć, dzisiaj, gdym doświadczona przez ciężkie boleści, rozumiem, żem go kochała. Później uznawszy go za winnego, za zdrajcę, który mnie okłamywał, zabiłam miłość pogardą. Zresztą należałam do innego. Nie miałam prawa myśleć więcej o nim, i wyrzuciłam z mojej pamięci...
— Ale teraz? — zapytał notaryusz.
— Teraz? — powtórzyła Walentyna.
— Jesteś pani wszakże wolną.
Młoda kobieta gorzko się uśmiechnęła.
— Któżby przyjął teraz to biedne, złamane serce?
— Ten, co panią kocha nadewszystko... hrabia Lionel...
— Więc to prawda? Więc on mnie kocha jeszcze zawsze?
— I jeszcze i zawsze! To jego własne słowa.
— W takim razie bez żadnej nadziei?
— Jakto bez nadziei! Czyż niewolno pani rozporządzać swoją osobą, po upływie czasu wyznaczonego przez prawo na żałobę. Dzisiaj, tak jak przed rokiem marzeniem hrabiego jest nazwać panią żoną swoją.
— Żoną? — wykrzyknęła Walentyna.
— Czy pani sądzi, że byłbym pośrednikiem, gdyby nie chodziło o małżeństwo?
— To małżeństwo jest niepodobieństwem — szepnęła Walentyna. — Ja się nie zgodzę na nie nigdy, bo nie powinnam się zgodzić.
— Nie powinnaś pani?
— Nie!