Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No246 p3 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

razie, gdybyśmy własnoręcznie musieli przeprowadzić operacyę... Niech nam pan wierzy, panie hrabio...
— Śmielibyście dotknąć mnie zatem? — zawołał Angelis.
— O! z jakim gustem jeszcze!
— Nikczemni! — syknął pomerańczyk przez zęby. — Nikczemni! sądzę, że mam prawo do obrony osobistej, a zobaczymy, kto będzie śmiał się ostatni!...
Jednocześnie z szybkością błyskawicy, wyciągnął rewolwer z kieszeni i wystrzelił najprzód do Karola Laurent a potem do Hermana.
Pierwsza kula drasnęła lekko w ramię fałszerza, druga obcięła pukiel włosów Voglowi.
— A, zbrodniarzu!... — mruknął Laurent, w przystępie wściekłości. — Co to, jak psów wściekłych nas traktujesz? Przerachowałeś się, mój panie! Ognia, Hermanie!
Cztery wystrzały rozległy się jednocześnie.
Pomerańczyk ugodzony w głowę, nie wydał ani krzyku ani westchnienia.
Wypuścił broń z ręki, runął na wznak jak długi i skonał.
Jedna z kul mózg mu przeszyła.
Vogel cofnął się przerażony.
— Nie żyje! — jęknął głucho. — Nie żyje!... Zabiliśmy człowieka!...
— Co się czulisz, do stu katów! — krzyknął fałszerz. — Zdechł, a my żyjemy; ale nie jego to przecie zasługa, że żyjemy!... Mam ołów w ramieniu z jego łaski, a gdyby był zmierzył o parę mili-