Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No245 p2 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Najprzód doleciał go turkot zbliżającego się szybko powozu, następnie zamigotały dwie latarnie z po za pierwszego domu przy drodze, wkrótce przysunęły się nieco i stanęły na miejscu o jakie dwieście metrów od posiadłości pana Rocha.
Vogel usłyszał zamykanie drzwi pojazdu, odgłos kroków męzkich na kamienistej drodze.
— Oni! — pomyślał — Karol Laurent dotrzymał słowa. Dobrze, że nie odjechałem.
Po tym krótkim monologu, powrócił do ogrodu i skrył się po za kupę cegieł, leżących pod drzewami.
Dwaj mężczyźni szli prędko, nic nie mówiąc do siebie.
Przybyli do muru ogrodzenia.
Pseudo-Lorbac przystanął.
— Jesteśmy na miejscu, kochany hrabio — rzekł półgłosem, kładąc rękę na klamce bramy, która się zaraz otworzyła. — Znam dobrze miejscowość. — Chodź, hrabio, za mną, będę ci przewodnikiem.
Niecny fałszerz i pomerańczyk weszli do ogrodu.
— Ciemno jak w piekle — odezwał się wspólnik Vogla — trafimy jednak z łatwością, idąc prosto przed siebie.
Herman zamknął kratę.
Żelazo zgrzytnęło, klucz się w zamku obrócił.
Angelis rzucił okiem po za siebie.
— Jest ktoś za nami widocznie! — powiedział.
— Tak... ogrodnik — odparł Laurent. —