Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No242 p1 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzyczkę jej wychudzoną pokrywał rumieniec wstydliwy.
Walentyna była przekonaną, że Herman, po dowiedzeniu się tej tajemnicy, będzie napowrót tem, czem był dla niej w pierwszych dniach po ślubie... a wiemy, że wymagającą nie była.
To też, gdy brama zaskrzypiała na zawiasach i gdy mała Klarunia, bawiąca się pod cieniem kasztanów, wpadła do pokoju, wzruszona i przerażona, mówiąc półgłosem: „Siostrzyczko, pan Vogel idzie“ i gdy nakoniec ciężki krok Hermana rozległ się na schodach, biedna Walentyna z radością prawie wybiegła na jego spotkanie.
Lecz, gdy spojrzała na męża, cofnęła się przelękniona.
Bo też rzeczywiście pan kasyer strasznie wyglądał.
Postawę miał zgiętą, jak jaki starzec zgrzybiały, nogi zaledwie powłóczył za sobą.
Twarz trupio blada zmieniła się do niepoznania.
Oczy błyszczały gorączkowo, a spojrzenie, skierowane na Walentynę, tchnęło najokrutniejszą nienawiścią.
Tak, była to nienawiść!
Nie była to już obojętność i pogarda, lecz szał ślepy i wściekły, pochodzący z doznanego zawodu.
Szał ten tryskał z oczu nędznika zimnych, blado-niebieskich.
Niewinne dziecko, które przez chciwość nikczemną przykuł do siebie, miało stać się dla niego deską ocalenia.