Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No233 p4 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się, że jestem chorą... bardzo chorą... Bóg widzi, jakbym pragnęła umrzeć, gdyby nie to, że Klarunia zostałaby samą na świecie... Drogie moje maleństwo potrzebuje mnie bardzo... Boże miłosierny, pozwól mi żyć dla niej jeszcze!...
Poznamy niezadługo przyczynę tych tajemniczych, a w gruncie rzeczy niezatrważających zupełnie objawów, jakim podlegała Walentyna.
Kwadrans czasu upłynął od przyjścia Klaruni do pokoju siostry.
Służąca zawołała z dołu:
— Obiad podany... jeżeli pani zechce przyjść z siostrzyczką, to nie pożałuje tego...
— Dobrze, Marieto... odpowiedziała Walentyna. — Zaraz idziemy...
Wzięła Klarunię za rączkę i miała już zejść na dół, gdy naraz stanęła jak wryta.
Dzwonek u bramy zadźwięczał ostro, gwałtownie.
Tylko pan domu, i to zły i niecierpliwy mógł był dzwonić w ten sposób.
— To Herman... szepnęła Walentyna.
Klarunia przytuliła się do siostry wylękniona.
Ogrodnik otworzył bramę.
Chód prędki i nierówny rozległ się pod kasztanami.
Vogel ukazał się w progu.
Walentyna słyszała, jak zapytał Mariety:
— Gdzie pani?...
— W swoim pokoju, proszę pana — odrzekła cicho służąca.