Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No232 p4 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wdowa Lombard. Wystaw sobie, że będzie temu dwa tygodnie, kiedy dwa piękne powozy po parę koni zatrzymały się przed bramą ogrodzenia... Wyszłam, ma się rozumieć, przed mój sklepik... i zgadnij pan, co zobaczyłam? Zgadnij pan, kto wysiadł z pierwszego powozu!... No?... nie, nigdy pan tego nie zgadniesz, wolę więc już sama odrazu powiedzieć. Otóż wysiadła zeń panna Walentyna ze siostrzyczką, z młodym człowiekiem, który ją często odwiedzał i jakąś starą damą, pięknie ubraną, w pąsowym szalu, w kapeluszu z piórami, słowem, wystrojoną, jak na uroczystość jaką wielką. A co najważniejsze... panna Walentyna ubrana biało, miała długi welon na głowie... wieniec z kwiatów pomarańczowych... i takiż sam bukiet w ręku!...
— Ależ to ślubne ubranie! — jęknął Lionel z nieopisanem wzruszeniem.
— Ma się rozumieć!... Jechali do ślubu... Świadkowie siedzieli w drugim powozie... Panna młoda i jej otoczenie poszli wszyscy do szaletu, przebyli tam z dziesięć minut, a najwyżej kwadrans, następnie wsiedli z powrotem i pojechali do u merostwa, a z merostwa do kościoła...
— Czy pewna tego jesteś, moja kobieto? — zapytał hrabia głosem stłumionym.
— A to dobre zapytanie? Czy jestem pewna? Ależ najpewniejsza jestem, mój panie!... Bardzo lubię patrzeć na śluby, bo to przypomina dawne dobre czasy i mojego biednego męża (świeć panie nad jego duszą), który, jak się upił, to mnie bił aż skóra trzeszczała, ale pomimo to kochał mnie szalenie... Otóż zamknęłam sklepik, pobiegłam do ko-