Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No232 p4 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cóż to było takiego? — zapytał Lionel.
— Nikt nigdy się o tem nie dowiedział — odpowiedziała stara. — Nikt nie chciał narażać się na oberwanie czego w zamieszaniu, nikt też nosa z domu nie wyścibił... Dopiero nazajutrz rano zaczęto śledzić przyczynę nocnego hałasu, ale nic nie znaleziono... Tylko brama wchodowa na oścież była otwartą...
— A panna Walentyna de Cernay?... zawołał hrabia.
— Siedziała cichutko u siebie, spokojna i zajęta, jak zawsze... Lecz poczekajno pan trochę... Otóż upłynął dzień, potem wieczór, potem znów noc cała upłynęła... Nazajutrz, oho! Szalet puściuteńki, sieroty gdzieś przepadły...
— Porwano je, uwieziono... szepnął Rochegude osłupiały.
— Myślano z początku, że porwano albo poprostu zamordowano.
— Ale to nie prawda?
— Nie... nie... we dwa dni bowiem, gdy już wybierano się na policyę, aby śledztwo zarządziła, zjawił się jegomość jakiś, młody, bardzo przystojny, trochę do pana nawet podobny. — Ten jegomość miał klucze od domku i pismo do odźwiernego od panny Walentyny. Ten odźwierny jest zarazem naprawiaczem starego obuwia i polecam go panu w razie potrzeby. Otóż pan ów zabrał z domu to, co mu było potrzebne i poszedł zkąd przyszedł.
— I więcej nie wrócił — rzekł hrabia, pewny, że ma z Hermanem Vogel do czynienia.
— Poczekajże, panie kochany!... — odparła