Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No228 p5 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Vogel nie zaraz odpowiedział.
Blask księżyca oświecał twarz jego, a ta twarz niby wierne źwierciadło, zdawała się odbijać niepewność i tortury wewnętrzne młodego człowieka.
— Błagam pana... — szepnęła Walentyna — a pan pomimo to milczysz...
Herman powziął niby nagłe postanowienie.
— Chcesz pani, ażebym mówił? — powiedział. — Może lepiej bym zrobił, gdybym tego nieusłuchał... ale zabrakło mi siły, ażeby milczeć dłużej... Musisz mnie pani atoli wysłuchać do końca... a przedewszystkiem pamiętać, że chciałem zachować milczenie...
— Uspokój się pan — odpowiedziała panna de Cernay — wysłucham cierpliwie i o niczem nie zapomnę...
— Niech się stanie zatem według woli pani... Oto wyznaję prawdę: Jestem nieszczęśliwy... bardzo nieszczęśliwy...
— Pan? — zawołała Walentyna. — Dla czego?...
— Ponieważ dzisiaj pożegnam panią na wieki... Odejdę i nigdy już nie ujrzę pani...
— Nigdy mnie pan nie ujrzy... pożegna mnie pan na wieki... — powtórzyła panienka zmartwiała ze ździwienia. — Co to znaczy? Nie rozumiem pana... Co panu może przeszkodzić w czuwaniu nadal nademną i moją-siostrzyczką?.. Przecież nie myślisz pan wyjechać z Paryża?...
— Za trzy dni nie będę już nie tylko w Paryżu, ale i we Francyi nawet... — odrzekł kasyer.