Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No227 p5 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czeństwo, przed którem trzeba było uciekać, istnieć nadal będzie?
— Jeżeli mam powiedzieć sumiennie, myślę, że tak jest — odparł poważnym tonem Vogel. — Mam przekonanie, że prześladowca pani niebo i ziemię poruszy, aby ją odnaleźć, zanim się uzna za zwyciężonego...
Walentyna zwiesiła głową z wyrazem zniechęcenia.
— Ależ to okropne!!! — przez łzy wyjąkała. I niema możności poradzenia sobie przeciwko temu wstrętnemu człowiekowi!!!
— Przepraszam — odparł Vogel — ale posiadasz pani broń potężną w rozporządzeniu swojem...
— Jaką.
— Brak pani silnego opiekuna prawnego, brak pani brata lub męża; ale możesz, jeżeli ci się spodoba, zażądać opieki policyi...
— Policyi?... — powtórzyła, ze zgrozą Walentyna. — Ależ musiałabym przecie opowiedzieć jej o usiłowaniu porwania, którego, gdyby nie pan, padłabym byłą ofiarą?...k
— Naturalnie, proszę pani..
— Nigdy! — zawołała sierota, — Są gwałty, które, lubo nieudane, zdają się rzucać cień na cześć panien młodych... Raczej śmierć poniosę, niż rozgłoszenie hańby mej niezasłużonej!...
— Skoro tak — odparł Vogel — nie pozostaje pani, jak pogodzić się z myślą pozostania do czasu w bezpiecznem schronieniu, w jakiem się znajdujesz... Jutro, jeżeli pani pozwoli, udam się na u-