Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No227 p4 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jednę z nich Vogel wskazał Walentynie i Klaruni, i sam na niej usiadł także.
Nieprzejrzane ciemności zaległy ziemię, księżyc nie wszedł jeszcze, chmury brzemienne burzą zgłuszyły jasność od gwiazd spływającą.
— Co pani, panno Walentyno?... odezwał się po chwili milczenia kasyer — jesteś tak widocznie smutną....
— E, gdzież tam.. — wyszeptało dziewczę.
— Nie wypieraj się pani! — powiedział Herman — bo to się na nic nie przyda! Oczy moje omylić mnie nie mogą. Smutek pani i jej zamyślenie widocznem jest za bardzo... Nie skrywaj pani nic przedemną, jeżeli masz choć cokolwiek do mnie zaufania... Powiedz pani otwarcie, co ci dolega?...
— Niepodobieństwem jest — odparła Walentyna — ażebym odpowiedziała na pytanie pańskie otwarcie...
— Dla czego?
— Bo pomimo najszczerszej życzliwości, najzupełniejszego zaufania do pana i chęci najlepszych, przyczyn tego smutku określićbym nie umiała... Nie znam ich sama....
— Postarajmy się zbadać je wspólnie... Czy pozwoli mi, pani, zadać sobie jedno pytanie?
— I owszem!...
— Ciotka moja jest kobietę najzacniejszą, zaczął Herman. — Oddaję zupełną sprawiedliwość licznym jej przymiotom, ale znam także i jej wady. Usposobienie ma trywialne, nawyknienia mieszczańskie, a to dziwnem wydawać się musi pani,