Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No225 p2 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ną siostrzyczkę, okrywając ją pocałunkami, a następnie wyciągnęła rękę do prusaka i rzekła:
— Ocaliłeś mi pan więcej, niż życie, gdyż ci zawdzięczam cześć moję... Jak zdołam wypłacić się panu z tego długu wdzięczności?
Herman odparł z żywością:
— Nie jesteś pani moją dłużniczką bynajmniej. — Aż nadto wynagrodzony jestem, że mi panią odbić się udało — chwila, w której pożytecznym ci być mogłem, najpiękniejszą pozostanie w życiu mojem...
— Jakbym się doprawdy ze snu strasznego obudziła... Nie umiem zdać sobie sprawy, czy to, co zaszło przed kwadransem, prawdą jest, czy snem okrutnym było?...
— Niestety!... prawdą oczywistą!!
— Ileż pytań mam do zadania panu... ile wyjaśnień chciałabym otrzymać...
— Odpowiem pani na wszystko najchętniej... Wyjaśnię wszystko, co pani ciemnem się wydaje, pozwól mi atoli zamknąć drzwi ogrodzenia i domu. Musimy strzedz się podejścia...
Walentyna poczęła drżeć na całem ciele.
— Boże wielki — wyjąkała — czy lękasz się Pan, aby nie powrócili nędznicy?...
— Jestem przekonany, że dziś nie ośmielą się powrócić. — Wiedzą, że masz pani przy swym boku oddanego ci obrońcę, nie zechcą zatem po raz drugi narażać się na kulki rewolweru. — Najprostsza jednak przezorność nakazuje być zamkniętym u siebie, po tak ohydnej napaści.
— Idź pan zatem.