Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No224 p5 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ciężki odgłos kroków doszedł do uszu Walentyny.
Westchnęła i powróciła do siebie.
Gdy już próg miała przestąpić i gdy odwróciła się, aby zamknąć drzwi za sobą, uczuła, że jest pochwyconą w silne ramiona.
Dwóch mężczyzn o rozbójniczym wyglądzie stanęło obok niej, niby zjawisko jakieś piekielne.
Bezprzytomna i osłupiała otworzyła usta, aby wołać o ratunek.
Ale i na to czasu jej nie stało.
Jeden ze zbirów, ten, którego broda zbyt bujną była, aby miała być prawdziwą, z niesłychaną zwinnością przyłożył jej chustkę fularową do ust i zakneblował w mgnieniu oka.
Następnie obaj bandyci przenieśli ją do saloniku.
Knebel z jedwabnego fularu nie pozwolił nie mówić, ale pozwalał patrzeć i słuchać swobodnie.
Można mieć pojęcie o rozpaczy dziewczątka, gdy ujrzała Klarunię z zatkanemi, jak ona ustami i przysznurowaną do krzesła.
Brodaty bandyta, a był nim Sta-Pi, jak nam wiadomo, śledząc kierunek spojrzenia pochwyconej, nie mógł się co do wyrazu twarzy jej pomylić.
— Nie strachaj się, mateczko! — rzekł tonem pociechy — nic złego nie stanie się małemu knotkowi... Wypadało okiełznać ją i dratwą obmotać, ażeby cicho siedziała, ażeby nie zaczęła beczeć, jak ciele nowonarodzone!... Skoro jednak machniemy tylko z tobą, ją natychmiast odprują od krzesełka. Jejmościanka, wiesz, ta jejmościanka z listem zao-