Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No217 p2 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, moje dziecko.
— Dla czego?...
— Obecność twoja przy naszem widzeniu, zawadzałaby pannie de Cernay, a i mnie samą w kłopotby wprawiała... Chcę być sam na sam z tą, którą chcesz, abym córką nazwała...
— Walentyna nikogo nie przyjmuje...
— Może przecie przyjąć kobietę...
— Czy dowie się, kim jesteś, matko?...
— Tak.
— W jaki sposób?...:
— Sama jej to powiem... Nie mam zamiaru ukrywać się i nie bronię ci uprzedzić panny de Cernay o mojej wizycie...
— Mylisz się, matko moja... Drzwi Walentyny zamknięte są tak dla mnie, jak dla wszystkich, i powtarzam ci, raz tylko jeden przestąpiłem próg jej domu...
— Tem lepiej...
— Kiedyż zatem, droga matko, udasz się do niej?... Pragnąłem tego z całej duszy, choć wymagać nie śmiałem...
— Za kilka dni... skoro Bóg użyczy siły i rezygnacyi do zniesienia ciosu niespodziewanego... Nie chcę się śpieszyć, abym pod wrażeniem smutku stronną nie była.
— O!... — zawołał Lionel — nie obawiam się o Walentynę, choćbyś najstronniejszą była, mameczko!... Gdy ją zobaczysz, jej wdzięk wykwintny, jej piękność i powab, rozproszą uprzedzenia twoje, jak słońce mgłę poranną rozprasza...