Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No214 p2 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozmówię się z matką moją... Odkryję jej moje pragnienia i nadzieje moje...
— Będzie to krok nierozważny, który bodajby nie stał się dla pana źródłem goryczy i zawodów...
— Mylisz się, Walentyno ukochana... Znam dobrze serce mojej matki... Walka będzie krótką, a zwycięztwo po mojej stronie... Muszę przecie przyjść, aby cię zawiadomić o tem...
— Możesz pan przyjść tylko w razie, jeżeli ci się powiedzie, inaczej nigdy!...
— Pozwolisz pani pisywać do siebie?...
— Dobrze, lecz jak najrzadziej...
— Do widzenia, Walentyno!... do widzenia nie zadługo!...
— Nie odpowiadam: Do widzenia!... mogę tylko powiedzieć: Żegnaj!...
Lionel przycisnął do ust rączkę sieroty, wziął na ręce Klaranię i ucałował serdecznie, a następnie opuścił mały domek przy ulicy Mozarta.
Pomimo chłodu i sztywności młodej dziewczyny, szczególnie przy końcu rozmowy, hrabia de Rochegude odchodził upojony miłością i nadzieją.
Zanadto znał kobiety, aby się nie domyślać, iż ten chłód i ta powaga nakazanemi były siłą woli, że Walentyna walczyła ze sobą, aby pokryć rodzący się niepokój serca...
A jednak chociaż udawał ufność i odwagę przed Walentyną, myśl o poważnej rozmowie z matką, sprawiała mu straszny niepokój, a nawet udręczenie prawdziwe.
Podczas gdy Lionel całował, ściskał Klarunię,