Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No210 p1 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogła przez dobrą godzinę, nie narażając swego delikatnego ciała na najmniejsze choćby obrażenie.
Jaskrawo żółty kobierzec, usiany kwiatami czerwonemi, tak był puszysty, iż miękkość jego sprawiała nogom wrażenie, jakby po trawniku angielskim stąpały.
Ogromne lustro, w żółty atłas oprawne, zalegało całą ścianę, za łóżkiem wspaniale błyszczało z po za zwieszających się nad nim kotar.
Trzy inne tychże samych rozmiarów pomnażały odbiciem swojem znajdujące się w pokoju przedmioty.
Dziwna, odurzająca woń, przesycała powietrze, a dla nieoswojonego z nią, czyniła po upływie kilka minut, atmosferę niemożebną.
Nie sposób wyobrazić sobie coś dziwaczniejszego, coś nieprawdopodobniejszego, coś nawet w swoim rodzaju bardziej przerażającego, niż osobę Maurycego Villars w tej olśniewająco złotej oprawie.
Wuj Walentyny miał na sobie koszulę z czerwonego fularu i całe ubranie z flaneli szkarłatnej barwy.
Pod tym kostyumem kata średniowiecznego podszytego skazańcem, wątłe ciało starego rozpustnika, rażąco chudem się wydawało, kontrast ognistego koloru tkaniny z wyżółkłą, jak pargamin skórą, nadawał kościstej twarzy charakter widma strasznego.
Maurycy Villars liczył najwyżej lat pięćdziesiąt pięć, wyglądał atoli na ośmdziesiąt, a nawet prawdę powiedziawszy, na więcej może jeszcze.