Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No207 p4 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ko, lekka jak nimfa, zgrabna idealnie, nie patrząc niby na nikogo, a jednak tak zręcznie omijając przechodniów, że nikogo z nich ani dotknęła.
Nieporównana piekność Walentyny, dystynkcya w całej postaci i pewien cień smutku przysłaniający prześliczne rysy, tworzyły uderzające przeciwieństwo z ubraniem skromnem, można powiedzieć ubogiem, właściwem jedynie dla szwaczki jakiejś, odnoszącej robotę.
— Cóż za prześliczna dziewczyna! — pomyślał młody brunet. — Zkąd u dyabła, ten typ prawdziwej patrycyuszki, ta elegancya bezwiedna, znaleźć się mogła w osóbce tak nizkiego stanu?... Sądzę, iż znam się na piękności kobiet, a nigdy, przenigdy w życiu, czy w wielkim świecie, czy to w półświatku, nie napotkałem istoty tak cudnej!... To dziewczątko, idące obojętnie i hardo, w ubożuchnej swej sukience, byłoby kochanką zachwycającą. Czy iść za nią i spróbować szczęścia?...
Rozmyślał chwilę, nareszcie odpowiedział sam sobie, potrząsając głową:
— Na coby się to zdało? Najprzód, zapewne jest cnotliwą, a potem, trzeba przyznać, że jest zanadto piękną! Gdyby mi się udało pozyskać jej względy, czuję, że szalałbym dla niej... i... bądź zdrowa swobodo serca!... żegnaj niezależności życia!... Nie! nie!... Sto razy lepiej uciekać przezornie i zachować tylko wspomnienie twarzyczki, ujrzanej w przelocie...
Po takiem postanowieniu, młody człowiek wskoczył do faetonu, chwycił lejce w rękę i puścił konie kłusem.