Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No204 p2 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Maurycy zachwiał się; bladość zielonawa rozlała, się na jego twarzy.
Brzydki z natury, stał się teraz ohydnym prawdziwie.
— Leon? — powtórzył z wściekłością. — Ten wykolejony szlachcic, ten komisant na moim żołdzie!... ten niegodziwiec, co jedząc mój chleb, bałamuci siostrę moję!... O! tego już za wiele, to woła o pomstę do nieba!... Wypędzę intryganta! Wyrzucę na bruk nędznika!... Ani chwili nie zostanie pod moim dachem, wypędzę jak złodzieja, który mnie okrada, a potem wyszydza jeszcze.
Maurycy rzucił się do drzwi.
Klotylda go uprzedziła.
Stanęła na progu zimna, zdecydowana, z rękami założonemi i błyskawicą w oczach.
— Puszczaj mnie! — wrzasnął Maurycy.
— Nie! — odpowiedziała dziewczyna, powiedz najpierw, co zamyślasz...
— Dobrze, powiem ci w tej chwili!... Chcę skończyć jak najprędzej z tym panem!...
— Mówiłeś, że wypędzisz Leona?
— Mówiłem, i tak zrobię...
— Nie radzę ci!...
— Któż mi zabroni?
— Ja.
Maurycy wzuszył ramionami wołając:
— Zapominasz, że ja tu panem!...
„— Przeciwnie, pamiętam, że ty panem, a ja panią tu jestem! Dom jest moim, tak samo jak twoim, nie służy ci żadne prawo pierwszeństwa. Mamy władzę zupełnie równą, mój bracie. Leon