Pimpante, była to mała owa suczka, co poprzedniego wieczoru podarła rękawiczkę barona.
Dwa tygodnie upłynęły, od powyżej opowiedzianych wypadków.
Przez cały ten czas, najzupełniejszy spokój panował w Czerwonym domu.
Po ośmiu dniach nieobecności, Morales, o którym juź myślano, że zniknął na zawsze, zjawił się pewnego poranku w okrutnie opłakanym stanie!... Nieszczęśliwy cygan nie miał na sobie kawałka całego ubrania, nawet szpada nie trzymała się przy pasku.
Twarz wybladła, podrapana, świadczyła o walce, a przynajmniej o pobiciu.
Carmen i Perina zaczęły go wypytywać — odpowiedział kłamstwem pracowicie a niezgrabnie przygotowanem.
Podług jego opowiadania, opuścił pokój w chwili wejścia księżnej, żeby lecieć po Malo i Coquelicot i sprowadzić ich do pomocy.
U stóp drabiny w ogrodzie hotelowym, dwóch ludzi rzuciło się na niego, związali go pomimo energicznego oporu, wzięli na plecy i rzucili do piwnicy jakiegoś starego domu nad brzegiem Sekwany...
Tam przez cały tydzień nic dawano mu wcale pożywienia i obchodzono się z nim okropnie...