Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No137 p4 col3.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cho, Luc, który sypiać nie mógł, Luc, któremu ciągła obawa i niepokój napełniały poduszkę cierniami, posłyszał go jednakże.
Podniósł się na łóżku, przysłuchiwał się chwilę, a potem zmieszanym głosem wykrzyknął:
— Kto tam?... Kto wejść tu zamierza?...
— Odpowiadaj!... szepnął żywo markiz Moralesowi... odpowiadaj!...
— Ja, kochany baronie... zawołał cygan z nieopisaną trwogą... ja... don Gusman...
— Ty?... powtórzył z dziwiony Luc... a cóż za przyczyna sprowadza cię tu o takiej porze?...
— Mam panu zakomunikować coś bardzo ważnego... Proszę mi otworzyć...
— Czy sam jesteś?...
— Sam jeden... naturalnie.
— Poczekaj... Zaraz wstaję...
— Niestety!... niestety!... mruczał Morales, jestem człowiek nieszczęśliwy, zgubiony, bo na mnie spadnie cała złość mego szwagierka. Święty Jakóbie, miej mnie w swojej opiece...
Upłynęło kilka sekund.
Słychać było, że Kerjean chodzi i ubiera się w swoim pokoju.
René, ze szpadą w górę wzniesioną, czekał jak statua spiżowa.
Perina rozwijała sznury, jakiemi mieli łotra skrępować.