— Nie, odpowiedział malarz, to rzeczywistość...
— Tę kobietę, tę młodą dziewczynę, tego anioła widziałeś?...
— Tak, jak ciebie widzę...
— Ta prześliczna dziewczyna pozowała przed tobą?...
— Przez całe dwa dni...
— Więc... znasz ją... Wiesz, jak się nazywa... powiesz mi...
— Niestety... biedna ta dziewczyna nie ma żadnego nazwiska... bo go powiedzieć nie umie... bo jest waryatką!...
— Ale istnieje... ale możesz ją odnależć?...
— Z pewnością.
— Gdzież ona jest na Boga?...
— W Salpetrière.
René de Rieux wydał jęk głuchy i runął na dywan, jakby rażony piorunem.
Zdziwiony i przerażony niespodziewanem zemdleniem pana de Rieux, Doyen zajął się przyjacielem, ażeby go przyprowadzić do przytomności.
Po paru sekundach, markiz otworzył oczy, uniósł się w fotelu, na którym usadowił go artysta, i pierwsze spojrzenie swoje zwrócił znowu na ten