Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No125 p3 col3.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przód po wązkich, ciemnych schodach, prowadzących do długiej, sklepionej galeryi, za nim weszli dyrektor i malarz.
Po prawej stronie tej galeryj, znajdowały się w odstępach małe nisze po ośm stóp szerokości, a najwyżej po sześć stóp wysokości.
Gęste kraty żelazne, nieprawdopodobnej grubości, zamykały te nory, do których wchodziło się z korytarza z tyłu wiodącego.
Na kamiennej podłodze nisz, leżały pęki słomy.
Były to cele!...
Kilka było pustych.
W głębi kilku innych znajdowały się nieszczęśliwe waryatki.
Leżały na słomie zupełnie bezwładne, albo wystawały przyciskając czoła do krat żelaznych.
Zaczęły wpatrywać się w przybyłych wzrokiem nieruchomym, szalonym, zaczęły wyprawiać najrozmaitsze grymasy i wygrażać pięściami.
Parę z nich wstrząsało z taką siłą kratami, że zdawało się, iż je wywalą.
Krzyki, które takie niemiłe wrażenie robiły na artyście, wzmagały się coraz bardziej.
Wychodziły gdzieś z końca galeryi.
Dyrektor zatrzymał się i powiedział do klucznika:
— To numer 420 rozpoczyna już swoje?...
— Tak panie dyrektorze.
— Zawołaj no na Tabareau, to pan Doyen zobaczy, jak uspokajamy te szalone, zdolne najzdrowszego człowieka przyprawić o utratę rozumu.