Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No110 p4 col2.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Upłynęło sporo czasu, zaczynało się zmierzchać. Janina się podniosła.
Nie była już zmęczoną, ale przyłożyła rękę do piersi, gdzie poczuła ból dotkliwy. Była głodna.
W Paryżu jest pełno zawsze nędzy, ale nie brak w nim i litościwych ludzi.
W Paryżu nie odmawiają kawałka chleba, temu, dla którego chleb ten stanowić ma o życiu.
Tylko potrzeba wyciągnąć rękę... ażeby otrzymać jałmużnę...
Janina niezdolna była sformułować najmniejszej prośby, bo nie umiała nazywać przedmiotów.
Czuła dobrze, że cierpi, ale nie wiedziała zkąd pochodzi cierpienie, nie wiedziała w jaki sposób możnaby sobie przynieść ulgę.
Puściła się znowu w drogę. Szła wolno, bo jej mocno nabrzmiały nogi.
Noc zapadała, a jednocześnie gęsta mgła unosiła się z Sekwany.
Poza tą mgłą, latarnie zawieszone na ulicach i światła w oknach, traciły swój blask i nie oświetlały obślizgłego bruku.
Przechodnie snuli się niby niewyraźne cienie, potykali się, wymyślali sobie i przeklinali.
Lokaje z pochodniami, poprzedzali spóźnione karety, jadące bardzo wolno, żeby nie potrącić nikogo.
Janina doświadczała bezwiednej obawy, jak zwykle doświadczają jej waryaci.
Nagle w około niej zrobiła się zupełna cisza, słabe światła zupełnie poznikały, przerażone oczy widziały tylko ciemności.