Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 087.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więcéj niż próżno odpływa od brzegu
Kto ma powrócić takim jak wypłynął.
Na łowy prawdy idź z łowiecką sztuką.
Tego są światu dowodem widomym
Parmenid, Meliss i Brissus i wielu
Tych, którzy poszli niewiedząc gdzie idą.
Tak i Sabellius i Arius i głupi,
Którzy dla pisma byli jako miecze,
Żeby wzrok prawy krzywym uczynili.
O! niechaj ludzie nie będą zuchwali,
Niech niedojrzałe poszanują zboża
Co rosną w polach, bo widziałem w zimie
Ciernie jak suche i kolące stały,
A jednak z wiosną rozkwitły różowo...
I statek w morzu płynący widziałem.
Szybko przez drogę szedł całą a przecie
Utonął, niźli do portu zawinął. —

Cały ten świat pieśni, jasności, ruchów żywych i harmonijnych opiéwa Dante z zapałem coraz rosnącym. Czuje się w nim spotęgowanie ducha i rozgorzenie miłością Bożą, obejmującą w sobie cały świat, dobra.
Ślepnąc od coraz zwiększających się blasków, poeta znowu się wyżéj unosi; do purpurowego Marsa, na którym mieszkają rycerze, co walczyli za wiarę. Tu jaśnieje symboliczny krzyż, w którego ramiona jak kamienie drogie oprawne są duchy rycerzy krzyżowców, którzy walczyli za wiarę.
Do stóp tego krzyża spuszcza się jeden z przodków Alighierego, poległy w Palestynie, spada on jak meteor jasny, aby z prawnukiem mówił o umiłowanéj ojczyznie.
Niesłusznie wielu bijografów Dantego zarzucają mu mściwą niechęć do Florencij. Z tego, jak i z innych pełnych bólu i goryczy ustępów, tryska tylko miłość, ale miłość przerażona widokiem nieuchronnego upadku, któremu zapobiédz nie może, któryby rada odwrócić.
Poeta i tu srodze ubolewa nad zepsuciem obyczajów, w niém bowiem widzi słusznie najpewniejszą zapowiedź zagłady i zniszczenia. W istocie nie giną narody tylko przez brak cnoty prywatnéj, przez rozerwanie węzłów rodzinnych, przez płochość, zbytek, rozwięzłość. Naówczas egoizm zastępuje surową cnotę obywatelską, społeczność się rozpada a z osłabienia jéj korzysta nieprzyjaciel. Dla tego prapradziad Dantego ciągle powraca do obrazu swéj poczciwéj staréj Florencij, surowych cnót, wielkiéj życia prostoty, pracowitéj a mężnéj. Nie może się powstrzymać aby jéj nie porównał do tego, czém się stała późniéj rozwielmożniwszy się i rozpasawszy na zbytki.
Miejsce to należy do najwspanialszych w poemacie, przejęte jest bólem a uczuciem głębokiém, pełném miłości rzewnéj, która w rozpaczy smagać jest gotową aby ratować.
Wielką część winy zepsucia obyczajów poeta przypisywać się zdaje