Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 053.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jesteśmy w Malebolge, u skrzyń czyli zasieków przeklętych, zawierających dusze skazanych za przewrotność. Coraz straszliwszemi obrazy przygotowuje się dno piekieł, ku któremu się zbliżamy.
Szatani jak rozwścieczone zwierzęta rzucają się na przechodniów i pastwią w ich oczach nad skazanemi. Obraz to jeden z najdramatyczniejszych piekła. Dziesięciu tych oprawców towarzyszą w drodze dalszéj przychodniom, spuszczającéj się coraz ku środkowi ziemi.
Wszędzie idąc Dante szuka, pyta i znajduje swych Włochów, niemal w każdym piekieł kręgu.
Zaciemnia się coraz ta straszliwa droga kołująca nad przepaścią, podróż coraz staje się przykrzejszą, siły opuszczają poetę. Wszystko to maluje się z takiemi szczegółami jasnowidzenia poetycznego, z taką wyrazistością plastyczną, że wyobraźnia czytelnika nie potrzebuje jednego dołożyć rysu, dla uzupełnienia. Każda ścieżka, most, skała, strumień, występują przed oczy z niezmierną potęgą plastyki, stworzone jednym wyrazem a żywe.
Pomysły męczarni piekielnych zadziwiają i obmyśleniem filozoficzném i nadzwyczajną fantaziją; niektóre z nich, jak w pieśni XXV są całemi obrazy rozognionéj fantazij, wykończonemi z największą troskliwością rysunku i kolorytu.
Dwudziesta szósta pieśń rozpoczyna się tym wykrzykiem wygnańca pełnym boleści do Florencij, płynącym z serca przepełnionego goryczą:

Ciesz się Florencijo! ty jesteś tak wielką,
Że skrzydły sięgasz za lądy i morza
I w piekle nawet twe imie się szerzy....
Wpośród złodziejów wszak znalazłem pięciu
Obywateli twych i wstyd mi było,
A ty z nich także czci nie zyskasz wielkiéj.


XIII.

Na ostatek zbliżamy się do ostatniego kręgu, do samego dna piekieł, którego strzegą olbrzymy siedzące na skraju przepaści z nogami zwieszonemi w nią, a ciały ogromnemi jak wieże, wystającemi po nad otchłanią. Są to Nemrod, Anteusz, Typheus.
Jeden z nich bierze na dłoń Wirgilego z Dantem i składa ich na dno piekielne.
Dante waha się nad skreśleniem ostatniego obrazu.

Gdybym miał ostre, chrapliwe wyrazy,
Jakie téj smętnej przystały otchłani,
Na któréj wszystkie skały świata wiszą,
Tu bym wycisnął sok umysłu mego
Obficiéj jeszcze; lecz mi ich brak, przeto
Nie bez obawy, rozpoczynać muszę.

Głąb przepaści jest zamarzłém jeziorem, w lodach skuci, mrozem