Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 26b.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czemuż zwłok jego nie zostawiono obok bohatera, którego pragnął być towarzyszem, pod tem pięknem niebem, które tak lubił, co najpiękniejsze pieśni jego natchnęło. Należały te drogie resztki Grecji, Botzaris i Byron nie powinni byli być rozdzielonymi. Te dwa wielkie groby, użyczające jeden drugiemu romantycznego uroku, byłyby zostały w oczach potomności jako surowe a razem poetyczne godło tego tajemniczego pokrewieństwa ducha, które sympatycznie pociągnęło geniusz ku heroizmowi.
W następnym roku 1824, Missolonghi upadło po oporze rozpaczliwym, pod przewagą jeszcze większej siły która je zalała. Mehemed Ali, zkądinąd człowiek wielki, stał się wówczas sprzymierzeńcem Sułtana i splamił dając te pomoc przeciw nieszczęsnym ludziom, takimi wysiłkami walczącym. Obie floty, Aleksandryjska i flota Bosforu, zbliżyły się z intencją uczynienia pustyni z całego Peloponezu, a przesiedlenia (po moskiewsku) jego mieszkańców nad brzegi Nilu. I byłoby się skończyło z Grecją wobec całej Europy, gdyby nie wyspiarze Archipelagu, którzy postanowili bądź co bądź pomścić rzezie stambulskie i Chios. Kiedy Europa cała, której nie dość jeszcze było ofiar, patrzyła jak na walkę cyrku w ten mały punkt świata i ograniczała się podziwianiem walki „interesującej“, mały szczep żeglarzy zawędzonych niedostatkami życia i nędzy, ale tem więcej zaciętych i nieustraszonych wobec ludzi, tak jak bywają w pasowaniu się z demoniczną siłą rozhukanego morza, ci majtkowie, puści, dzicy, awanturnicy, jak garść orłów morskich porwali się z wrzawą, wyrastając zewsząd, wypadając z każdego kąta partyzantką wodną, dokąd nie zgnębili, nie zmusili do cofnięcia się w swych małych łódkach rybackich całej armady muzułmańskiej, którą nie morze jak armadę Filipa w Angli, ale ci rybacy zniszczyli. Zwycięztwa ich dopiero, bo zwykle podziwia się to co zwyciężyło a potępia zwyciężone, dały czas przewleczeniem walki, do przybycia pomocy europejskiej i rzucenia interwencji mocarstw w arenę tych krwawych zapasów. Wtedy dopiero uznano praw narodowości, poparte walką tak wielkiego heroizmu. Teatr wojny więc przynosi się teraz na morze, równie bogaty w zapasy rozpaczliwe i obrazy pełne dramatyczności: obaczymy, jak mieszkańcy wysp Archipelskich, po mieszkańcach gór, następnie po mieszkańcach płaszczyzn, biorą z kolei zaszczyt walki na siebie, i jak się zeń wywiążą, działając pod wodzą człowieka równie śmiałego jak zręcznego, będącego żywem uosobistnieniem geniuszu morskiego Hellady.

(C. d. n.)




    znowu prawa być jego pompatycznymi grabarzami i przyczyniać się do chwały, choćby ze względu że to straszliwą ironię wzbudza, kiedy się myśli o zbiorowym charakterze ludzkości. (Przyp. tłum.)