Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 08a.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obłąkane tracą władzę największe rozumy. Pod wpływem tych czarnych myśli, o! nie do uwierzenia! uchwalono na wygnanie posłać bohatera obrońcę, jakim był Fotos Tsawellas, mimo groźnego oporu mnicha Samuela. Ten, widząc co się święci, wyleciał oburzony z sali i wznosząc w górę krzyż a miecz, zawołał: „Za mną wierni! mój okrzyk dozgonny będzie: Krzyż, Grecja i wolność!“ Ludność tłumnie zebrana, czekała rezultatu obrad. Okrzyk Samuela na nowo zapał obudził. Trzystu Suljotów skoczyło za nim i poszli zamknąć się w fortecy Kunghi, postanowiwszy bronić się do ostatka. Siostra Fotosa, Chaido, godna córka sędziwej Moscho, połączyła się z nimi. Tsawellas został na radę wezwany, by zabrać głos w własnej sprawie. O niczem nie wiedział, bo nikt mu nie śmiał powiedzieć. Nastało długie milczenie. Młody wódz widząc zakłopotanie gerontów, nieobecność Drakosa, który wolał pójść z Samuelem, niż zdradzić wodza, obecność wreszcie Krzysztofa, dały mu przeczuć coś złowrogiego. Czekał przemówienia. Wszyscy umilkli, nikt nie śmiał. Wreszcie jeden z dowódców wstawszy, drżącym głosem prawdę mu wyznał. Tsawellas osłupiały nic nie odrzekł. Wkrótce się jednak zwyciężył. Usiłując być panem boleści bezbrzeżnej, jaka objęła mu serce, rzekł stanowczo głosem męskim ale pełnym słodyczy: „Odejdę! — Dawszy tylekroć krew i życie ojczyźnie, nie chcę, dokończył teraz, szkodzić jej moją obecnością, ale przebóg, zachowajcie starannie skarb, który wam poruczam: wolność i ojczyznę.“ Potem wyszedł nagle i zwrócił się ku swemu mieszkaniu. Krewni i przyjaciele szli za nim złamani. On zaś spokojny, od czasu do czasu posilał ich słowem dobrej nadziei; niekiedy tylko, kilka łez wymykało mu się ukradkiem, spadając po męskiej, ogorzałej twarzy. Na progu swego domu, Fotos stanął i wstrzymał wszystkich, którzy za nim iść chcieli. Sam wszedł do domu. Zrozumiano, że mu potrzeba kilka chwil religijnej samotności, by pożegnać ognisko rodzinne i pomodlić się przed świętymi obrazami, przed którymi modlili się jego ojcowie od kilku wieków. Wkrótce głuchy grzmot dał się słyszeć i słupy dymu z płomieniami objęły dach jego domu. Uprzedzając wszelkie pytania, wyszedł Fotos marmurowo blady i rzekł: „Nie będzie zapisano w dziejach, że stopa turecka skaziła kiedykolwiek dom rodziny Tsawellasa.“ Następnie wskazując palcem wioskę Chorta, której domostwa w dali biało błyszczały jak stokrotki górskie o zachodzie słońca, „tam idę, rzekł, będę w pobliżu czuwał nad wami, by wrócić, gdy mnie będziecie potrzebowali. Obym na ten dzień najdłużej czekał.“ Gdy Fotos ujrzał walącą się strzechę swego domu w aureoli płomiennej, skoczył w bok i stromą ścieżką udał się na miejsce wygnania, a za nim 25 Palikarów, wiernych i gotowych na jego obronę.


IV.

Skoro Ali Pasza o wszystkiem się dowiedział, polecił jak najdłużej przewlekać układy. Zaprosił też Polemarchę Suli do Janiny dla zawarcia stałego pokoju. Sądził nikczemnik, że Tsawellas zdradzony przez ziomków, zdradzi ojczyznę i wywabi mu Suljotów na płaszczyzny. Wtedy byłby został panem sytuacji. Fotos czuł czem to pachnie. W młodości poznał charakter Paszy, pamiętał te dni straszliwe w pewności śmierci tam spędzone, i wiedział, że go miast gościnności, zguba czeka.