Europą tajone), które jak grad gęsty spadały na nas, odsądzając nas od posiadania ziemi, prawa do pracy, zarobku, zasługi, mówienia własnym językiem, uczenia dzieci naszych wiary i historyi przodków w języku przodków. Nietylko nie przesadzam, ale na ćwiartce papieru nie mogę zawrzeć tysiącznej części tej tragedyi, która płomieniem wiecznem uderzyła w moje dwudziestoletnie oczy i serce. Aby ją w pełni opisać, trzebaby tomy pisać. A to, co napisałam, zmierza ku wyjaśnieniu momentu powstania mojej drogi autorskiej.
Katastrofa znalazła mię na Polesiu litewskiem, blizko granicy Wołynia, w majątku męża, Ludwinowie. Ten majątek, znaczny i z ładną rezydencyą, został mężowi memu zabrany, on sam wysłany na Syberyę. Cała rodzina moja, oprócz matki, i liczniejsza daleko męża mego, oprócz kilku osób starszych i chorych, zniknęły. Wyrzuceni ze swoich domów, wszyscy nie żyli, albo żyli daleko na Wschodzie i Zachodzie. Cudem jakimś ocalałam; dotąd nie wiem, jakiemu trafowi mam to przypisać. Posiadałam po ojcu majątek dość duży, posiadający wartości 100,000 rubli, nazywający się Milkowszczyzna, w okolicach Grodna. W dzieciństwie spędzałam tam czasem z matką i siostrą miesiące letnie, od wyjazdu na pensyę nigdy w nim nie byłam. W 1864 roku przyjechałam do tej rodzinnej wsi mojej i osiadłam w niej zupełnie sama jedna. Matka moja, powtórnie zamężna, mieszkała w majątku, który do niej osobiście należał, o kilka mil od Milkowszczyzny, pod samem Grodnem. Dla różnych przyczyn, dość naturalnych i żadnej z nas nie uwłaczających, nie mogłyśmy mieszkać razem. Nie chciałabym poetyzować ani życia swego, ani siebie, pilnie strzegąc się w tem piśmie — tatuażu; jednak, zdaje mi się, że nie ulegam różowej iluzyi, mniemając, że moment, w którym rozpoczęłam zawód pisarski, zawierał w sobie dużo oryginalnej poezyi. Pierwiastki jej istniały zarówno wkoło mnie, jak we mnie.
Był to duży dom o 14-stu pokojach, stary, trochę zrujnowany, bo nie zamieszkiwany stale od śmierci mego ojca, zaszłej kiedy miałam półtora roku życia, — z trochą pięknych obrazów na ścianach, ze sprzętami staroświeckimi, bo wszystko, co było modnem i ozdobnem, znajdowało się w Ludwinowie i wraz z nim zginęło. Tu więc, w obszernych pokojach, pod nizkimi sufitami, stały wielkie, ciężkie kanapy, rozłożyste, głębokie fotele, odwieczne biórka i szafki, z zardzewiałemi ozdobami z bronzu; w jednym z pokojów para wielkich szaf z książkami, biblioteka mego ojca. Jedna strona domu, od południa i zwrócona ku dziedzińcowi, była
Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 012.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.