Strona:Allegorya (Przerwa-Tetmajer) 025.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wychodź — uciekniem — chociaż mnie shańbiono,
Ty nie odepchniesz mnie przecież od siebie,
Bo ci przysięgam, że jak Bóg na niebie,
Tłumem strażników byłam otoczoną
I zabić siebie, nimby mnie zgwałcono
Nie mogłam ... Ty mnie nie potępisz — mężu!
Wiesz, żem niewinna. Uciekniem oboje
Zdala od świata — o tym krwawym wężu
Zapomnim. Spróbuj złamać kraty twoje —
Spiesz się — nim przyjdą« ... Chwyciła za kratę
Rękoma i wraz siliła się ze mną
Rozłamać pręty: krew wytrysła na te
Białe rączyny jej — lecz nadaremno
Usiłowaliśmy skruszyć....
Więc wysilona cofnęła się krokiem,
Spojrzała na mnie załzawionem okiem,
Patrzała długo i nic nie mówiła,
Ale w jej oczach taka żałość była,
Taki ból straszny! ...
Podjęła sztylet ze ziemi i rzekła:
»Tyrana tego pchnęłam wprawdzie w piekła,
Lecz ciebie wyrwać ztąd już nic nie może....
I choćbyś cudem wyszedł z tąd swobodny
Kiedyś, to wnet ci nałoży obroże
Następny tyran, poprzedniego godny,
Mszcząc się. Dla ciebie zbawienia już niema« ...
Sztylet rękami ujęła obiema
I wbiła w łono....
Czemuż nie padłem w tę okropną chwilę,
Gdy ta kochanka moja leżąc w pyle