Strona:Allegorya (Przerwa-Tetmajer) 019.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A ja milczałem łańcuchami spięty,
On mówił daléj szydząc: »Cóż kochanku?
Żal ci, że ona nie chodzi już w wianku?
A czemużeś go tak niedbale chronił?
A któż go zerwać ci samemu bronił?
Miałeś dość czasu,chłopie głupi, ciemny!
Dziś już za późno i gniew nadaremny,
A zresztą ona chętnie mi uległa
I do łożnicy mojéj sama legła ..
Sam nie wiem, co się w téj chwili mi stało,
I niewiem, zkąd się tyle sił nabrało,
Ale gdym targnął się — choć kości jękły —
więzy mi wszystkie od razu rozpękły
I wykrzyknąłem rwąc się na tyrana:
»Kłamiesz psie podły! Bękarcie szatana!
Hańbę jej w krwi twéj utopię tygrysie!
Ujrzysz, jak we mnie lud shańbiony mści się!
Krwi! Krwi twéj! Krwi! ..
Tu, jakby siły mu opowiadanie
Złamało, ciężko upadł na posłanie
I długo leżał nieruchomy, zbladły,
Dręczony wspomnień okropnych widziadły.
Wreszcie się ozwał: »Zdało mi się prawie,
Że on przedemną ubrany jaskrawie
Stoi ...« Znów zamilkł i znów rzekł po chwili:
»Zbiry o ziemię gwałtem mnie rzucili,
I choć tam kilku z nich upadło trupem,
Znów mnie związano, postawiono słupem
Martwym, w około stanęli strażniki
Ku mojéj piersi wymierzając piki.