Strona:Świat R. I Nr 18 page 14 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

utworze Epigoni (1904, ed. A. Zoner). Są to ostatni potomkowie rodów szlacheckich, zwyrodniali i bezpotomni. Otóż sądzę, że autor przedewszystkiem myli się co do owego zwyrodnienia, gdyż tak jak on je odmalował — jest to właściwie ogólna cecha fin-de-siècle'u minionego, a bezpotomność tych panów jest dobrowolną. Z drugiej strony w żałości epigonów jest pewna cecha złudna: gdyby autor był większym pesymistą — toby przeciwnie w tym fenomenie, że A. czy B. jest „ostatnim z rodu“ — widział zjawisko wyższe, niejako obowiązek każdego człowieka, aby na sobie zamknąć swoją linią woli bytu: w sumie prowadzi to do wyzwolenia planety od gatunku homo. — Po za tą sprawą wymierania rodów, autor lubuje się w jaskrawościach uczuciowo-zmysłowych; owszem, jest to dlań poniekąd cecha epigonów; znajdujemy się tu w przeważnej sferze erotyzmu, który jest głównym i wyłącznym niemal motywem drugiego zbioru M. Srokowskiego p. t. Krew (ed. Jan Fiszer, 1905). Jest to zbiór nowel, które wszystkie niemal krążą koło tej jednej sprawy — kochania. Autor jest poszukiwaczem miłości, marzycielem jej czarów, jej śpiewakiem, ale czasem pełnym goryczy, rozczarowania i bezdennej tęsknoty — bluźniercą istoty niewieściej, czasem przeciwnie — perły znajduje tam, gdzie tego najmniej się spodziewasz (Maryjka, Półtora świata, Primavera). Jedna nowela — pierwsza, wyobraża pewną perversness — jak mówią anglicy — zowie się ona Krew, a jest to w rzeczy wytwór fantazyi bezkrwistej, demonizm Gwynplain'owski o charakterze ujemnym, cochonnerie triste. W innych opowiadaniach czystość zwycięża — i tylko chwilami anemia przeważa i autor uprawia z lekka korupcyjne anielstwo — to znaczy, że wyobraźnia jego ma raczej wizye lubieżne, niż namiętne... (Anka, Virgo intacta). Mamy tu nadto cały szereg różnego typu opowiadań: Dwie noce — gdzie autor wydobywa motyw podwójnego wzroku (brat spostrzega cień umarłej siostry); Lipy — gdzie przypomina się chwilowo temat Epigonów; Opowiadanie furyata ma znaczną siłę: nieszczęsny, który oszalał na ślubie swej kochanki. — Bardzo wdzięczna Jesienna róża: moment z życia kobiety czterdziestoletniej. — Motyw ciekawy, choć niedostatecznie wycieniowany, rozwija w Bez duszy. Autor jest człowiekiem smutnym; gdybym miał określić jego nastrój, powiedziałbym, że jest to liryzm patetyczny, tęsknota silna a niezaspokojona i prawie beznadziejna: marzenie bolesne tak pochłania autora, że nie znajdujemy u niego wcale struny humoru. Słowem książka gorąca, miejscami przewrotna, a żałobna, nie pozbawiona wyższej nuty piękna.
Najmniej erotyzmem zajmuje się Janusz Korczak, którego Koszałki-Opałki (ed. Księgarnia Powszechna 1906) są wytworem raczej satyry niż humoru. — Jest to satyra o charakterze społecznym, tendencyjna, oparta niewątpliwie na wierze, iż mores castigat ridendo. Pozostawmy autora przy tem złudzeniu. Korczak zajmuje się wszelkiemi sprawami społecznemi, bez względu na to, czy są wielkie, czy małe: opuszczone dzieci uliczne, brak posady, nieumiejętna pedagogia, fałszywa filantropia, nadmiar formalności w towarzystwie ubezpieczeń, coby było gdybym urodził się panną na wydaniu, brak miejsca w gimnazyach, koniec świata, kłopoty przeprowadzki, przyczyny i cele istnienia, co jest nieszczęście, stosunki biurowe, letnie mieszkania i t. d. Istotne określenie J. Korczaka, jako pisarza — brzmiałoby: sentymentalny społecznik, w którym indignatio facit versum. To jest punkt wyjścia jego satyry: autor ma znaczne poczucie analogii, skutkiem czego szybko uogólnia. Weźmy np. nowelę p. t. Okrutnie śmieszny jednę z najudatniejszych. Gospodarz domu, chcąc wprowadzić córkę w świat, a syna wysłać za granicę na uniwersytet — podniósł komorne lokatorom. Był zadowolony, że jako dobry ojciec i obywatel — dzieciom swoim otwiera szersze drogi życia. Skutki: w domu tym było kilka sklepów; jeden kupiec wydalił subjekta, podwyższył ceny; drugi zaczął sprowadzać gorszą mąkę i wędliny; adwokat przestał abonować parę pism, małemu chłopcu matka musiała nie sprawić szynela, dzieci ubogiego człowieka nie miały choinki, szewc odebrał córkę ze szkoły i oddał ją do baletu, krawcowa oddaliła dwie panny, a nauczycielka przestała udzielać bezpłatnej lekcyi biednemu dziecku i t. d. — W noweli tej charakter analityczno-społeczny satyry Korczaka ujawnia się doskonale. Autor ma dużą swadę i łatwość, ale pisze niedbale i troska artystyczna jest u niego minimalną; nadużywa zaimków ja i on tam, gdzie możnaby się bez tego obejść.
Józef Maciejowski. (Romanse 1906 u J. Fiszera) stoi na zupełnie przeciwnym biegunie. Jego fantazya niemal wyłącznie jest zajęta erosem — i głównie go interesują kollizye wyjątkowe, starcia o typie nieco melodramatycznym. Specyalność: przygody ludzi „wycieńczonych a żądnych“, oraz kobiet o nieokreślonej sytuacyi cywilnej. Pomysły J. M. nie są bez interesu, ale autor nie opanował jeszcze formy, nie umie znaleść właściwego wyrazu, nawet właściwego efektu — i jest stanowczo za gadatliwy. Każde z jego opowiadań zyskało by wiele, gdyby było o połowę krótsze. — Pod tym wzglę-