Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dżemma stanęła nagle przed królem z brwiami ściągniętemi.
— Więc cóż? jak? Mam tu pozostać? królestwo oboje jadą także z młodą panią, nie wiem dokąd. Dwór będzie zmniejszony, przy królowej tylko kilka nas zostanie. Cóż ze mną?
— Zdaje mi się, że nic jeszcze nie postanowiono — odezwał się August — ale mam przyrzeczenie królowej najuroczystsze, iż wkrótce pojedziesz za mną, a matka moja umie spełnić to, co zamierza.
Włoszka zadumała się rozpaczliwie.
— A! — zawołała — królowie! wy, królowie! jesteście niewolnikami tylko... Boicie się oczów ludzkich, nie śmiecie słuchać serca, kochać i nienawidzieć musicie jak wam każą wasze polityczne interesa... Wolałabym pachołka kochać niż króla, bo ten, gdybym serce jego miała, mógłby mi swoją miłość okazać, a wy...
Zakryła sobie oczy.
Milczał August nie odpowiadając.
Dżemma po cichu płakać zaczęła.
— Tak więc skończyło się owo krótkie marzenie szczęścia — zawołała rzucając się na podłogę u nóg Augusta — nielitościwa ręka losu budzi do cierpienia... Szczęście nie wróci...
— Dżemmo! — przerwał król czule.
— Nie pocieszajcie mnie — odparła. — Wy nie wiecie nic jak ja, jesteśmy na łasce losu,