Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dudycz milczał niedobrze rozumiejąc, a kupiec uśmiechał się i mówił dalej.
— Wiem, że wy służyliście Hölzelinownie, a zatem trzymacie z nami. Nasza młoda pani jest tu bez opieki, otoczoną obcemi, potrzeba aby kogoś przy małżonku miała przyjaznego sobie. Mam zalecające listy, mógłbym królowi Augustowi służyć za tłómacza, za sekretarza. Językami władam kilku.
Dudycz zwolna zaczynał się domyślać celu poselstwa.
— Rozumiem — rzekł — i życzę powodzenia. Bardzobyście się tu przydali, ale do kogóż macie listy polecające?
Włochowi oczy wesoło się uśmiechały.
— Do wszystkich — odparł — do króla starego, do młodego, do biskupa Samuela, do hetmana, do pana Bonera.
Do wszystkich — powtórzył — oprócz do królowej Bony, bo do tej pisać było próżno.
Zamyślił się mocno Petrek.
— Życzę aby się wam powiodło — odparł — ale nie wiem zpełna, jak potraficie ciężkiego dokonać dzieła.
— Starać się będę — rzekł Włoch z pewnością jakąś. — Królowa stara Włoszką jest, ja też Włochem, jedną bronią walczyć z nią potrafię.