Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie potrzebowała szukać długo — domyślny bardzo, a oddany cały młodej pani Seweryn Boner sam się jej nastręczył. Wiedziała, że jemu zaufać mogła, bo wiernie stał przy starym królu.
Do niego się więc udała. Podskarbi przyrzekł listy przesyłać i zaręczył za ich całość, ale trzeba było jeszcze pośrednika niepodejrzanego, któryby przenoszenie potajemne ułatwiał.
Boner wahał się długo, nie znalazł nikogo lepszego nad Dudycza, który miał w tem własny interes, aby pomódz młodej królowej.
Dudycz niepozorny, nieposądzany, powszechnie za prostaczka uważany, nadawał się do tego doskonale.
Na wezwanie Bonera odpowiedział gotowością do usługi.
— Jeżeli ty młodej pani wiernie pomożesz — rzekł Boner — możesz się tego spodziewać, że my ci do twej Włoszki pomożemy, która nam już kością siedzi w gardle.
Petrek uśmiechnął się i pokłonił. Położył rękę na piersiach.
— W. miłość możesz na mnie polegać — rzekł — nikogo nigdy nie zdradziłem. Dobrowolnie się podejmuję, wiem co czynię. Ale miłościwy panie! miłościwy panie, za posługę tę pamiętajcie o mnie. Ja Włoszkę zaślubić muszę!
Boner śmiał się.
— Nieszczęśliwy człecze — rzekł — ja ci