Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liński teraz wiele może. Stanie na straży młodej królowej, krokiem od niej nie powinien odstąpić... ani Augusta, ani jej nie spuszczać z oka.
— Na Opalińskiego miłość wasza rachować możesz — odezwał się Gamrat — a on dobrze rozumie położenie.
— Powtórzcie mu, że na wdzięczność moją liczyć może. Jutro rano chcę się z nim widzieć.
— Ta noc, ta noc — szepnęła Bona wstając — a Augusta wyrwać ztamtąd nie mogę.
Zaledwie drzwi się za Gamratem zamknęły, gdy w drugich ukazała się trupia, straszna twarzyczka mniszki Maryny, tej sługi królowej, która jak cień stała wszędzie i zawsze przy niej za nią, gdy nikogo nie było, gdy wszystko stało zaparte, a żadne ludzkie oko ni ucho nie mogło się wcisnąć.
Gdy cała służba odchodziła, gdy zamki wszystkie zapadały, gdy Bona pozostawała samą, Maryna musiała stać przy niej. Szła tak że słychać jej nie było, a jednak królowa wiedziała, że ma ją za sobą. Skinęła ku szafie, nie mówiąc słowa, Maryna poszła ku niej powolnym krokiem, dobyła szkatułkę, przyniosła ją i postawiła na stole przed Boną. Z brwiami zmarszczonemi, zwolna królowa kluczyki wzięła z woreczka u pasa, otworzyła zamek i wzrokiem niespokojnym poczęła się przypatrywać leżącym w niej klejnotom. Z głębi świeciły, błyszczały, promie-